Kierując się za źródłem docierasz pod duży dom rozłożony aż na 4 drzewach. Nie widać, by ktokolwiek go specjalnie pilnował, jednak ludzie na pobliskich drzewach obserwują go. Drzwi i okna ma pozamykane, dlatego nie widać niczego co jest w środku.
Dwójka podbiega pod fioletową barierę. Jeden jest wysokim, szczupłym chłopakiem o bladej karnacji i błękitnych włosach, a drugi niższym, dobrze zbudowanym brunetem z przepaską na lewym oku. Na jego policzku widać szramę.
- Co to do cholery jest?! - wykrzyczał zdziwiony niższy mężczyzna.
Sakami podszedł do nich nadal będąc w barierze i zaśmiał się głośno.
- Dzieciak z Konohy, Mito Namikaze mnie tu uwięził. Jego klony gdzieś tutaj pilnowały tego, więc uważajcie. Nie wiem na jakiej zasadzie działa ta bariera, ale raczej nie przepuszcza żadnej chakry. W dodatku te notki nie spaliły się od wewnątrz, więc pewnie trzeba je zdjąć od zewnątrz. Spróbujcie chłopaki to zrobić, ja mogę węchem nadal wyczuć te klony. Pomimo, że chakra nie przechodzi to zapach tak. - powiedział i wskazał palcem 4 miejsca.
- Tam są. Kuroki, zajmij się nimi, a Ty Byaku idź zerwij notkę. - dodał po chwili i brunet zaczął wiązać pieczęci, nagle pojawiła się nad nim kula wody, z której wystrzeliło po 4 bicze we wszystkie 4 wskazane miejsca. W tym momencie Byaku biegł do lewego rogu bariery.
Offline
Szukam jakiegoś wejśca w dachu co by nie wchodzić przez drzwi
Natomiast moje klony widząc nadcierajacy atak odskakuja na bok przy okazji rozrzucajac kunaie jeden wbija się prze gościem który biegł do rogu bariery przed nim pojawia się jeden z klonów zawiazujac pieczęci po krótkiej chwil zapada zupełna ciemność
Offline
W dachu również żadnych szczelin, by wrzucić nawet kunai. Wszystko dość dobrze zakryte, by nawet wzrok nie sięgał. Odnosisz wrażenie, że tam musi być coś ważnego.
Byaku bez chwili wahania złapał za kunai, który wbił sobie w udo i obrócił. W ten sposób wyrwał się z iluzji i ruszył dalej. Użył Hayaku Onore i zerwał notkę niszcząc barierę. Sakami stał i obserwował sytuację, czekał na swój ruch.
Byaku upadł i złapał się za ranę, którą sam sobie wyrządził.
- Jestem użyteczny. - powiedział dość głośno swoim nieco łamliwym głosem.
- Tak jesteś, braciszku. - odpowiedział Sakami, a Kuroki wystrzelił jeszcze po 4 bicze w każdego. Na jednego klona przypadało 8 wodnych tworów, które uderzały z różnych stron i zwijały się.
Offline
Za nim wodne bicze dosiegaja moich klonów one puffaja...
Dostaję informacje
-*Nie zostało mi dużo czasu... tak więc zostawiam pieczęć na dachu
Następnie podchodzę pod drzwi i uchylam trochę drzwi tylko tyle żeby wsadzic dłoń i zostawić na ziemi pieczęć wygląda to jakby przeciąg następnie ponownie zamykam drzwi i chwilę odczekuje
Offline
Znaki zostały i nikt nie zauważył Twojej obecności. Rozsuwane drzwi, jakie tak były również nie zrobiły na nikim wrażenia, że właśnie się na chwilę uchyliły. Cisza i spokój. Wewnątrz dalej czujesz ogromne, potężne źródło chakry.
Offline
Zauważasz stojącą 2m przed Tobą osobę w białej masce, zakapturzoną, w czarnym płaszczu ukrywającym sylwetkę. Mimowolnie widzisz jego dłoń wystawioną w Twoją stronę, nagle zostajesz złapany w genjutsu.
- To mnie szukasz, prawda? - słyszysz dziwny, zniekształcony głos. Nagle czujesz dziwny ból w brzuchu, i że Twoja chakra przestaje odpowiednio płynąć. Zostajesz wyrwany z iluzji i widzisz na sobie znak.
- Pewnie zastanawia Cie w jaki sposób dowiedziałem się o Twojej obecności... zauważyłem Cię. Nie uciekniesz przed moim wzrokiem. - powiedział i nagle pojawił się przed Tobą dotykając Twojego czoła. Usnąłeś i obudziłeś się dopiero w jakimś ciemnym, wilgotnym pomieszczeniu o wielkości 3m na 4m. Oświetlało je jedynie kilkanaście świec, a przed Tobą stał ten sam mężczyzna. Byłeś przykuty do ściany metalowymi kajdanami za nadgarstki i kostki, w dodatku jeden skórzany pas przytrzymywał Cię w biodrach.
- Nie próbuj używać chakry. Nie uda ci się, masz na sobie pieczęć Tenrou. Odpowiesz na moje pytania, zgoda? Oczywiście możesz zaprzeczyć i umrzeć. - powiedział i stał dalej spokojnie naprzeciw Ciebie.
Offline
-Nic nie wiem jestem zwykłym ciekawskim shinobi...
-Jak to możliwe że mnie zobaczyłeś? Nawet Sharingan tego nie potrafił!
*Spróbuje wyczytać choć trochę z jego myśli...*
Offline
- Zwykły? Maska Anbu, Hiraishin i w dodatku zaawansowana technika Kagura Shingan. Nie jesteś zwykły. W dodatku z Konohy... - chwilę sobie przerwał i delikatnie się zaśmiał.
- Sharingan na tym poziomie przejrzy wszystko. Nie ma dla mnie rzeczy, której nie mógłbym ujrzeć. - powiedział i podszedł bliżej.
- Kto Cię tu przysłał, gdzie jest Naruto i co się dzieje z Hokage? - mówiąc to przyłożył Ci kunai do szyi.
Offline
-Z własnej woli. Naruto nie mam pojęcia nie widziałem go od miesięcy podobnie jak Hokage.
-Mówiłem, że nic nie wiem.-dodaję po chwili
Offline
- Skoro nie wiesz takich podstawowych informacji to powiedz mi o wszystkich silniejszych ninja będących na terenie Kraju Ognia. - powiedział i schował kunai do sakwy.
Nie mogłeś używać nic związanego z chakrą, czułeś jak pieczęć blokuje to wszystko.
Offline
-Po co mnie o to pytasz skoro i tak wiesz już wszystko? Gdy spotkałem jednego z twoich ludzi nawet nie musiałem się przedstawiać wiedział kim jestem i co potrafię. Mniemam że wiesz już o każdym silniejszym shinobi i jego zdolnościach tylko po co te gierki?
Offline
- To wszystko prawda. Chciałem potwierdzić informacje, ale głównie sprawdzić na ile jesteś lojalny wiosce. Jak widzisz... Twoja sytuacja jest bardzo niekorzystna. Nie jesteś dla mnie źródłem informacji, więc nie jesteś mi potrzebny... wiesz co się robi z niepotrzebnymi rzeczami? Abyś był mi przydatny musisz zgodzić się dla mnie pracować. Będziesz moim szpiegiem i kolejnym pionkiem w mojej armii. Co Ty na to? - mówił spokojnie i powoli.
Offline
-Trafiłes pod zły adres nie będze twoim szpiclem...poza tym do tego musiałbyś zlikwidować pieczęć która blokuje moją chakre a gdy to zrobisz już mnie więcej nie zobaczysz...poza tym i tak zaraz się wykrwawie więc mi wszystko jedno.
Offline
- Co Ty sobie myślałeś przychodząc tutaj w takim stanie? Nie dość, że słaby, to jeszcze ślady krwi spadały z niewidocznego ciała. Wstyd mi za ochronę wioski. - po tych słowach wyszedł przez spore drewniane drzwi naprzeciw Ciebie, nie widziałeś ich dokładnie. Po kilkunastu minutach przyszedł łysy mężczyzna z blizną na twarzy. Wyglądał dość zwyczajnie. Dotknął Twojego czoła i znów usnąłeś. Gdy się obudziłeś, to miałeś skute ręce żelaznymi kajdanami na 15cm, grubym łańcuchu. Twoje rany były zabandażowane, a woda w kubku razem z kawałkiem chleba leżała w rogu.
- Na razie zostajesz tutaj, nie ma decyzji co z Tobą zrobić. - usłyszałeś niski głos zza krat.
Offline