Naruto Club

Przeżyj wielką przygodę w świecie Shinobi! Dołącz do nas już dziś!

Ogłoszenie

1 Zgodnie z ustawą z dnia 04.02.1994 o prawie autorskim i prawach pokrewnych (Dz. U. z 2006r. Nr 90, poz. 631 z późn. zm.) forum i cała jego zawartość podlega ochronie praw autorskich ˆ
2 Zaszła zmiana odnośnie poziomów chakry. Od teraz są limity, których nie da się przekroczyć bez wspomagaczy (10 000 chakry), a także odpowiednie poziomy chakry niosą za sobą pewne efekty.
3 Miejcie oko na SPRAWY ADMINISTRACYJNE!
4 Od tej pory Akademia Ninja jest zamknięta dla graczy. Zaczynamy grę od Genina. (Akademia działa dla NPC)

#1 27-07-2020 03:06:00

Takeru

https://i.imgur.com/oAqsbnN.jpg

Zarejestrowany: 27-12-2017
Posty: 32
Punktów :   

Misja rangi D - Takeru

[html]<p align="justify">Tym razem tak samo, jak każdego innego dnia, obudziłem się wyjątkowo wcześnie, naturalnie irytując tym Mugena. Koty to zwierzęta nocy i mój towarzysz nie był wyjątkiem. Po zmroku wymykał się, by przechadzać się ulicami i dachami Konohy, a nad ranem wracał i zasypiał. Niestety zawsze mu przerywałem sen, a on później nadrabiał go przez resztę dnia. Nie istniała lepsza pora na trening, niż o samym poranku, więc nie zamierzałem przesypiać tego momentu. Poranny trening zajął mi nieco dłużej, niż zwykle, gdyż zamierzałem skupić się bardziej na swoich warunkach fizycznych. Wydawało mi się, że najbardziej ograniczało mnie własne ciało, a technika mojej walki była całkiem niezła. Nieskromnie twierdząc. Po ćwiczeniach szybko się umyłem, zjadłem śniadanie, w którym to Mugen już mi towarzyszył - otrzymując również swoją porcję suszonej ryby. Niestety nie miałem niczego lepszego, więc właściwe śniadanie zamierzałem zjeść poza domem. Nim jednak postanowiłem wyjść, ktoś zapukał do moich drzwi. Po otwarciu ich okazało się, że stał w nich nastoletni, szczupły chłopak ubrany w szaro-czarny strój ninja. W ręce miał zwój, który od razu mi wręczył, oznajmiając, że otrzymałem misję. Podziękowałem mu, a on na moich oczach rozpłynął się w powietrzu i znikł. Widziałem to nie pierwszy raz, ale za każdym razem byłem jednakowo zdezorientowany co się wydarzyło. Użył techniki? Był tak szybki? To iluzja? Nie miałem pojęcia. Przeczytałem na głos treść zwoju, by i Mugen wiedział co go czeka. Co prawda misją było noszenie drewna, więc z kota nie miałem żadnego pożytku, ale nie oznaczało to, że Mugen mógł zostać w domu. Przecież nie znałem tej wioski i ktoś musiał mnie tam zaprowadzić. Niepocieszone kocisko wskoczyło mi na ramię, ja zabrałem cały ekwipunek i opuściłem swój pokój. Po drodze, mimo że misja wydawała się pilna, zatrzymałem się wraz z Mugenem w małej knajpie, w której serwowali zupę rybną. Po dłuższych dyskusjach okazało się, że jest to nasze, czyli moje i mojego kota, ulubione jedzenie w pobliżu. Byłem głodny, po treningu i miałem pracować fizycznie, więc swoje ewentualne spóźnienie usprawiedliwiałem potrzebą posiłku. Jak się okazało - wcale się nie spóźniłem. Mugen poprowadził mnie takimi uliczkami i zakamarkami, o których praktycznie nikt nie wiedział, więc w wyznaczone miejsce trafiłem w mig i byłem na ten moment jedynym z trzech osób zapowiedzianych do rozładunku. Drzewo za to było już na miejscu - długie, ale nie tak bardzo szerokie bale drewna wyglądały na naprawdę ciężkie, ale noszenie ich pojedynczo wydawało się wykonalne. Zsunąłem sobie z powozu pierwszą z dziesięciu bali, a później podłożyłem pod nią ramię, by powoli przesuwać sobie dalej, aż w końcu złapałem mniej-więcej balans, pomagając sobie oczywiście rękami. Mugen, niepocieszony, był zmuszony nie tylko mnie prowadzić do centrum, ale także zdecydowanie bardziej uważać, bo drewno było naprawdę ciężkie, a ja musiałem nim balansować. Teraz zdawałem sobie sprawę, że w pojedynkę nie dałbym rady znieść wszystkiego. Jednak jeden kawałek udało mi się dostarczyć na miejsce, które było jakimś placem budowy - najpewniej domu, skoro noszono tam bale. Stał obok tego ktoś na wzór magazyniera, który sprawdzał nie tylko drewno, ale także inne materiały, które stały obok. Wróciłem znów pod bramę i gdy już miałem chwytać drugie drewno, to nagle usłyszałem głos i to zaskakująco blisko, bo za plecami.
- To Ty zostałeś wysłany do rozładunku? Posłuchaj, mój zidiociały brat, który miał być trzecią osobą do noszenia drewna w drodze tutaj, idąc po prostej, kurwa, drodze obok mnie zdołał skręcić nogę. I kurwa musiałem go odprowadzić do szpitala, bo noga mu opuchła. Mówiłem mu, że jak trzeci oleje robotę za moje spóźnienie, to nie tylko noga mu opuchnie, ale ryj też. No i tak się składa, że robimy we dwóch, a ja przepraszam za spóźnienie. - jak się okazywało, rozgadany nieznajomy był mężczyzną gdzieś po trzydziestce. Miał brązowe, krótko ścięte włosy i ciemny, krótki zarost. Ubrany był zwyczajnie, jak pierwszy lepszy cywil, który pracuje fizycznie. Niezbyt wiedziałem co mam odpowiedzieć. Historia, jakkolwiek głupio nie brzmiała, to mogła być prawdziwa, chociaż wiarygodnie nie brzmiała. Nie zamierzałem jednak dopytywać, bo i tak spokojnie we dwójkę mogliśmy sobie dać radę.
- Nie ma problemu. Jedną bale już zaniosłem, więc zostało nam dziewięć. - poinformowałem jedynie, wzruszając ramionami. Mężczyzna uniósł brwi zaskoczony i przyjrzał mi się dokładniej.
- Masz krzepę jak na smarkacza. Jednak ci ninja to nie z gówna ulepieni. - odezwał się, prychnął śmiechem i poklepał mnie po ramieniu, na którym nie było Mugena. - Jak się nazywasz? Ja jestem Yutaro. - nagle zadał pytanie i wystawił dłoń do przywitania, zamiast ukłonić się - jak to najczęściej bywało. Uśmiechnąłem się lekko, nieco zadowolony, że moja siła została pochwalona. Powściągliwość mnichów sprawiała, że niemal nigdy chwalili innych, a szczególnie innych mnichów. W końcu pycha była trucizną. Ja jednak lubiłem czuć się doceniony.
- Takeru. I bardziej ze mnie mnich, niż ninja. Jestem Mnichem Ognia. - przedstawiłem sie, tak jak on, jedynie imieniem. Mężczyzna widać, że był prostolinijny i nie bawił się w większe grzeczności, ale przynajmniej przyszedł, wytłumaczył powód spóźnienia, przeprosił, docenił, przedstawił się i wystawił dłoń. Nie był zły, chociaż zdecydowanie do świętych nie należał, nie tylko było to słychać, ale także czuć po jego spojrzeniu. Teraz było ono zaskoczone, ale nie dałem mu się odezwać, bo już wysunąłem kolejny kawał drzewa. - Złap przy końcu, ja złapię za połową, żeby więcej ciężaru było na mnie. - odezwałem się i tak uczyniliśmy, by od razu ruszyć w kierunku centrum.
- Cholera, mnich we własnej osobie. Ja myślałem, że was to spotkać można tylko tam w tej świątyni. Coś młody na mnicha jesteś, pewnie dopiero się tam uczysz tych no, jakichś akrobacji czy co tam robicie. - odezwał się mężczyzna, a Mugen, siedzący mi w dalszym ciągu na ramieniu roześmiał się po kociemu. Nie chciałem się odzywać do kota w tym momencie, bo wiedziałem, że to dopiero by było kłopotliwe do wytłumaczenia. Yutaro nie miał pojęcia o mnichach, więc tym bardziej nie wiedział jak to można rozmawiać ze zwierzętami przez bliskość z chakrą natury.
- Jestem chyba jedynym mnichem poza świątynią. I rzeczywiście, dopiero się uczę, nie opanowałem jeszcze wszystkiego, ale tam nie chodzi o akrobacje. - odezwałem się, idąc całkiem żwawym tempem. Jak się okazywało, totalnie przeciętnej postury Yutaro był całkiem silny, więc przeczuwałem, że robota, nawet we dwójkę, pójdzie nam szybko i sprawnie.
- To o co tam chodzi? Medytacja i coś takiego, nie? - Mugen śmiał się dalej, słysząc jak mężczyzna bagatelizuje właściwie całe moje życie, rozumiałem jednak że nie było to umyśle, bo on po prostu był, bądź co bądź, głupi i nie miał wiele pojęcia na różne tematy. I to był jeden z nich.
- Medytacja też jest. Głównie to treningi wszelkiego rodzaju, ciała, umysłu, ducha i chakry. Wszystko po to, aby mieć Dar Grupy Mędrców i zbliżyć się do najsilniejszej techniki - bogini o tysiącu rąk. - specjalnie skorzystałem konkretnie z nazwy "Dar Grupy Mędrców" w odniesieniu do Senzoku no Sai, czyli specjalnego rodzaju chakry, który posiadali mnisi świątyni ognia poprzez mordercze treningi i życie według odpowiedniej filozofii. I trudne zagadnienia chyba poskutkowały, bo Yutaro zamilkł na dłuższą chwilę, jakby nieco zaskoczony, a nieco zagubiony. W ciszy przenieśliśmy dwie bele.
- Skoro jesteś mnichem po tych treningach, to znaczy, że pewnie potrafisz nieźle przyjebać, co? - zadał, zdawało się, retoryczne pytanie, gdyż po nim wybuchł głupkowatym śmiechem, na który zareagowałem spojrzeniem z politowaniem. Tyle wywnioskował? Było to na swój sposób zabawne, że mnichów ognia postrzegano jako... coś w rodzaju specjalnego oddziału. Mieli oni swoje zadania, to prawda, ale w gruncie rzeczy nie chodziło o to, by być silnym i groźnym.
- Sztuki walki niekoniecznie są elementem treningu mnicha. Te wszystkie treningi są tylko po to, aby móc kontrolować specyficzny rodzaj chakry. Nie po to, aby walczyć. Ale tak się składa, że ja uwielbiam sztuki walki i trenuje je już od wielu lat. Więc tak, potrafię nieźle... przywalić. - zatrzymałem się, bo wiedziałem, że nie powinienem bluźnić. Niestety, nawet przekleństwa zawierały w sobie trochę agresji, a tej nie chciałem kumulować. W końcu ziarenko do ziarenka, a mogę stracić nad sobą kontrolę.
- Widać po tobie, że jesteś dobry zawodnik. Rozumiesz, nie jesteś jakiś taki, no, wielki czy co, ale masz taki sprytny wzrok. Tak jak ja. - nie rozumiałem o co mu chodzi do końca, bo jeżeli miałem cokolwiek wspólnego z jego spojrzeniem, to wyglądałem raczej na kogoś szemranego, zdolnego napaść na bezbronną osobę w ciemnej uliczce, a nie na sprytnego. I może o to mu chodziło? W końcu poniekąd nie byłem tym, kim się przedstawiałem. Natura była... ciężka do dławienia przez cały czas. A moja była wyjątkowo niebezpieczna.
Dalej rozmawialiśmy i pracowaliśmy. Yutaro popytał co potrafię i czy kiedyś go nauczę jakiegoś "mnisiego pierdolnięcia", bo było takich kilku co mu kiedyś nos złamali. Opowiadał też o tym, że jego ojciec, już w sile wieku, ma kuźnie i on w niej pomaga. To tłumaczyło jego siłę. Później opowiadał jakieś historie ze swojego życia, które zazwyczaj tyczyły się pracy gdzieś i tawern. Gdy zostały nam trzy bele zrobiliśmy sobie przerwę. Trwała ona może z piętnaście minut, a później dokończyliśmy rozładunek powozu. Na miejscu wcześniej wspominany magazynier wręczył nam zapłatę, a my się pożegnaliśmy i rozeszliśmy w swoich kierunkach. Byłem, nie ukrywając, naprawdę zmęczony. Drewno było ciężkie, a większość ciężaru nosiłem ja, gdyż Yutaro aż tyle siły nie miał, by dać radę nosić równo przez cały czas. Nie przeszkadzało mi to, bo traktowałem tę misję jako trening fizyczny, na którym mi zależało. Byłem zadowolony. Wróciłem do domu, umyłem się i postanowiłem odpocząć.</p>[/html]


https://i.imgur.com/p7NtPzy.png

Offline

 
Kunai

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
Szamba betonowe Pakość ĐĄĐ°Đ˝-Луис ciechocinek sale konferencyjne