- Na pewno wszystko zabrałeś?
- Jak zawsze przygotowany. Nie martw się.
- Uważaj na siebie.
- Spokojnie. Opiekuj się domem. Paa ;)
Ruszyłem w podróż, aby podszkolić się w rzemiośle shinobi...
- *Cel pierwszy - Ame-Gakure.*
Offline
Idę lasem w stronę Ame. Po drodze nie zauważam nic szczególnego.
- *Ciekawe co mnie tak czeka.*
Offline
Po parunastu minutach drogi dochodzę do wejścia do Ame. Przechodzę przez bramę i szukam najbliższego baru.
- Ej patrz, Konoha zawitała.
- Oooo, kto tu przyszedł.
- Konoha?!
Szeptali ludzie pomiędzy sobą, lecz ja ich dobrze słyszałem.
- *Bardzo mili są tu ludzie. O bar nie mam co ich pytać. Sam lepiej poszukam.*
Offline
Po dłuższej chwili znalazłem bar. Nie był on przesadnie elegancki, ale wyglądał na najspokojniejszy w okolicy. Po wejściu znów słyszałem szepty na temat mojego pochodzenia.
- *Ame-Gakure musi odczuwać jakąś głęboką urazę wobec Konohy.*
Podszedłem do lady i próbowałem zamówić coś do jedzenia.
- *Ciekawe czy jedzenie mają dobre.* Witam, chciałbym...
- Na blacie leży menu. Proszę coś z niego wybrać i dopiero zamawiać.
- *Pełna kultura...* Dobrze... - sięgnąłem po menu. - *Za dużo tutaj nie ma...* Poproszę ramen z sushi. *Nic lepszego tu chyba nie znajdę.*
- Skończyło się sushi.
- To może kurczaka...
- Mięso drobiowe wyszło.
- *Ciekawe kiedy wróci...* A może pan powie lepiej co jest?
- Polecam ramen wegetariańskie.
- Niech będzie. *Dobrze, że zabrałem ze sobą jedzenie.* Ile płacę?
- 20ryo
- *Drogo...* Proszę. - rzekłem, z niechęcią podając pieniądze.
- Zaraz będzie gotowe. - po czym ruszył na zaplecze.
- *Niby napisane, że bar a zrobili z tego restauracje. Zero alkoholu. No cóż. I tak nie piję.*
Offline
- Proszę pańskie ramen. - rzucił chłodno barman.
- *Zjem i się stąd wynoszę...*
Nagle ktoś wszedł z hukiem do baru rodem z westernu. Z sobą miał 2 innych ninja, którzy mu widocznie towarzyszyli. Wszyscy zaczęli spoglądać w swoje jedzenie. Widocznie się ich bali.
- *Zaczyna się robić ciekawie.*
Wielkie Trio poczęło zmierzać ku ladzie. Ja spokojnie jadłem swoje dziwne ramen.
- Kiedy zapłacisz haracz. Szef się niecierpliwi.
- *Pięknie...*
- Nic dla was nie mam! Odejdźcie stąd!
- Trochę kultury, bo może się coś przytrafić twojemu barowi!
- *Nic dziwnego, że tu taka dziura jak musi płacić haracz...*
- Na przykład taki stół może nie być za wytrzymały i się połamać! - po czym zamachnął się nogą i roztrzaskał pobliski stół, ludzie przy nim siedzący odskoczyli jak poparzeni. - To jak?
- Nie mam pieniędzy!
- Jaka szkoda...
Podeszli do lady i ich dowódca (zapewne) chwycił barmana za fraki. Drugi dosiadł się obok mnie. Trzeci stał i się nie idzywał.
- Znamy sposoby by zdobyć pieniądze!
- Ooo, kogo my tu mamy. Konoha zawitała do naszej pięknej wioski. - tamten puścił barmana i spojrzał na mnie.
- Witaj... - machnął ręką i strącił ramen za ladę. - Ojć, wylało się.
- Wisisz mi 20ryo. - rzekłem spokojnie.
- To raczej ty nam kasę wisisz. Musisz pokryć jakoś tego barmana albo źle to się skończy dla ciebie.
- Wątpie...
Offline
- Wątpisz? - zwrócił się w stronę gości i zaczął swą przemowę. - Patrzcie ludzie! Oto ninja z Konohy przybył do Ame-Gakuere. Naszej pięknej wioski. I co? Nie chce oddać małej przysługi wobec człowieka, który ofiarował mu jedzenie.
- Ty masz coś nie po kolei w głowie. - rzekłem.
- Co powiedziałeś konoszański psie!
- Hipokryta z ciebie straszny.
- Działasz mi na nerwy... - znów zwrócił się ku gościom. - Jeśli ktokolwiek stąd się z nim rozprawi, otrzyma dar ode mnie i zwolnię z haraczu tę budę na miesiąc! Będziecie mogli w spokoju się tu spotykać. Jacyś chętni?
Nagle wszyscy wstali i spojrzeli na mnie z gniewem. Jedynie jedna tajemnicza postać w płaszczu przy ścianie nie drgnęła.
- *Łatwo dają sobą manipulować.*
Offline
- Naprawdę chcecie walki? Słuchacie się kogoś takiego?
- Zamknij się! - poleciał na mnie jeden z gości.
- *Hikage no Tenso.* - zniknąłem i pojawiłem się tuż za nim przykładając mu kunai do gardła. - Ruszcie się, a go zabije.
- *Szybki jest.* Ofiary muszą być! - zamachnął się na mnie.
- *Hikage no Tenso.* - tym razem pojawiłem się tuż przy wejściu do baru.
- Hę? Na co czekacie! Zabijcie go!
Wszyscy chyżo się podnieśli i ruszyli w moją stronę. Ja kucnąłem i przyłożyłem ręce do podłogi.
- Toge no Aru Kage!
Stworzyłem wokoło siebie kolce, uniemożliwiając im podejście. Następnie użyłem Katon: Joki, aby ich odstraszyć.
- Boicie się ciepełka? - zadrwiłem.
- No widać nie byle kto przybył z tej Konohy.
- Ale nie ciesz się... Fuuton: Reppushou! - wypuścił w moją stronę dwa paski powietrza, których nie sposób było uniknąć. Po drodze zranił paru gości. Ja wyleciałem na zewnątrz.
- Ajć. Tego się nie spodziewałem. *Na tym deszczu mój Katon na nic się nie zda.*
Offline
- I co? Nadal taki kozak jesteś? - rzekł, wychodząc z baru. - A więc może zapłacisz?
- Nie dziękuje. Wolę zachować pieniądze.
- Jesteś bardzo mądry... Albo życie bez pieniędzy albo bez życia i bez kasy.
- A ty głupi. - zadrwiłem i go rozgniewałem.
- Słuchaj gnoju! Albo płacisz albo giniesz!
- Ale wybór...
Nagle zza moich pleców pojawił się ten trzeci z nich.
- *Kurna! Ten też szybki!* - wykonał na mnie zamach nogą, jego twarz była zimna i spokojna - nie podobało mi się to! - *Hikage no Tenso.* - dostałem początkowo, ale szybko znikłem.
Pojawiłem się 10m na prawo od mojej dawnej pozycji z bólem pleców.
- *Auć.*
- Śmierć cię wybawi... - znikł.
- Tajemniczy... Toge no Aru Kage! *Dla pewności.*
Offline
Ten dziwny pojawił się przy przywódcy. Ten trzeci wyszedł z baru.
- Nie pomogli zbytnio. Rozwal tę budę.
- Dobrze... - złożył pieczęcie.
Bar wybuchł. Nikt nie przeżył. Przechodnie pouciekali.
- *Porozstawiał tam notki...?*
- A teraz ty. Źle zrobiłeś, że tu przybyłeś.
- A dawaliśmy ci szanse...
- Niepotrzebnie.
Offline
- Heh, kończmy to.
- Dobrze... Kage Bunshin no Jutsu. - stworzył trójkę klonów, po czym okrążyli mnie (on i klony).
- *Co on kombinuję...?*
- Zrób to.
- Dobrze... - on i klony złożyły pieczęci.
Zostałem zamknięty wraz z dwojgiem wrogów w dziwnej barierze o kształcie piramidy. Technika była mi znana. Nie w 100%, ale wiedziałem, że po wypowiedzeniu pewnych słów wszystko w środku wybucha.
- *Nie wysadzi mnie, bo oni tu są. Zapewne są się ze mną pobawić, a potem jakoś wyjść i mnie wykończyć wybuchem. Jak na pobierających haracz mają mocny skład. Z tego, co pamiętam żadne teleportacje nie pomogą... Chociaż moja nie jest typową.*
- Zabawmy się!
- O tak!
Oboje wyjęli miecze i ruszyli na mnie.
- *Odcięli deszcz. Ułatwienie dla Katona.* Chcecie na miecze? Dobra! *Kage no Buki.* - stworzyłem miecz z cienia i zamachnąłem się w ich stronę.
- *Co to za Kekkei Genkai!*
Offline
Przeskoczyli nad mieczem. Wtem ja rozdzieliłem go na parę kolce (Kage Nui) i próbowałem ich przebić.
- *Przeciętny to on nie jest!*
- *To chyba jest zdolność Kontroli Cienia.*
- *Widać, że wszyscy z nich są sprawni. Ich dowódca i ten za piramidą widocznie najlepiej znają TaiJutsu. Natomiast trzeci raczej specjalizuje się w Fuutonie.*
Odskoczyli. Moje cienie znikły.
- Nie jesteś taki najgorszy. Ale na naszym terenie nie masz szans. Stąd nie ma wyjścia. I w każdej chwili możesz zginąć.
- A mogłeś przeżyć. Ktoś z zewnątrz musiałby cię uratować!
- *Hę?*
Przed piramidą, za tym co ją utworzył szła jakaś postać. Podobna była do tego tajemniczego gościa to siedział pod ścianą. Zdziwiłem się, że on przeżył.
- Znowu wy? - wtem spod rękawa płaszcza wysunęła się złota kataną, którą przeszył na wylot stworzyciela piramidy.
- C-co...?
Offline
W tym momencie piramida opadła.
- [Pufff]
- Hmmm... Sprytna, wręcz niezauważalna, podmiana z klonem.
- Wynoś się... - reszta jego klonów znikła.
- Proszę Sakashi. Teraz zdecydowanie będzie łatwiej.
- *Ciekawe skąd zna moje imię. Wygląda trochę znajomo...*
- Kurna jakiś pomocnik się znalazł!
- Boisz się? Nadal masz przewagę w ludziach. Chociaż wątpię żeby to coś dało. Z byle kim nie walczysz.
- Przechwalasz się.
- Tak sądzisz? Właśnie rozwaliłem waszą taktykę. Wasz plan legł w gruzach.
- Wynoś się... - rzekł ponownie.
- *On jest przerażający. Ciągle mruczy pod nosem i nie wygląda na zdrowego umysłowo.*
- Nie mam takiego zamiaru. Mam sprawę do waszego oponenta.
- Spadaj! On jest nasz!
- To, że skradając się rozwaliłeś klona nie znaczy, że jesteś dobry!
- Dobrze to ująłeś Sakashi. Oni mają nie po kolei w bani.
- Tak mówisz...
Nagle wyrzucił z niewiarygodną prędkością kunai, który mignął mi przed twarzą i poleciał w stronę "wybawcy". Ten odbił go kataną. Jakim cudem?! Wtem z rękojeści kunaia wysypały się notki wybuchowe i nastąpił wybuch. Tumany kurzu uniosły się w górę.
- *Mocny wybuch!*
Spojrzałem za siebie. Usłyszałem świst i dźwięk uderzenia mieczy o siebie.
- Refleksu nie straciłeś. - mówił spokojnie.
Gościu ze złotą kataną lewą rękę miał pod płaszczem. Natomiast prawą trzymał złotą katanę, która zderzyła się z kunaiem tamtego mrocznego. Miał on opuszczoną głowę i nie drgnął. Przy takim świście siła musiała być ogromna. A on nawet nie drgnął. Tylko wystawił rękę (lewą) z kunaiem.
- Ten też szybki.
- Wynoś się... - puścił kunai, po czym z ręki (a dokładnie z tatuaża przywołania) pojawił się miecz z zielonymi znakami, którym zamachnął się na tego obok. Ten puścił swą złota katanę i rękoma złapał miecz mrocznego w dłonie. Jego katana wbiła się obok.
- Eee?! Jak on zatrzymał jego miecz rękami?!
- *Ciekawi tu ludzie są...*
Ostatnio edytowany przez Sakashi Nara (11-12-2012 22:30:08)
Offline
- Imponujące...
Wtem właściciel złotej katany rozpoczął ofensywę. Prawym kolanem uderzył w nadgarstek mrocznego tak, że jego katana wymsknęła się. Po czym właściciel złotej katany złapał za rękojeść katany mrocznego i rzucił nią w jednego za mną i chwytając swą katanę oddalił się od mrocznego, który chyba się zawiesił. Wszystko trwało w ułamku sekundy. Ledwo zdążyłem to zarejestrować.
- Sonoki!
- Moje serce... - upadł, katan wbiła się w jego klatkę piersiową i zabiła.
- *Przynajmniej się dowiedziałem jak miał na imię.*
- Ty! Zabiłeś go!
- Ślepy nie jestem. Ty będziesz następny.
- Nie dam się!
Wykorzystałem chwilę nieuwagi i złapałem go na Kage Mane.
- Kur... jeszcze ty tu jesteś.
- Kage Kujiku! - zmiażdżyłem go...
- Brawo Sakashi.
- Kim jesteś i skąd znasz moje imię?
- O to się nie martw. Dowiesz się kiedy trzeba.
- *Skądś go znam.*
- Brawo Sakashi. Jednak twa pamięć nie jest perfekcyjna. A teraz wracajmy Nikiru. - przemienił się, zapewne w swą właściwą postać.
- *On... To ci z lasu! Tych co miałem pojamać.*
- Dobrze pojmujesz, lecz na nas już czas. Mamy dużo roboty.
- Jeśli cię to interesuje: W pobliżu Suny, na pustyni przy jaskini walczą ludzie z twojej wioski z Akatsuki.
Znikli...
Offline
- Znikli...
Używając Hikage no Tenso przeniosłem się na pobliski dach i zmierzałem w stronę wyjścia z wioski.
- Lepiej tu nie zostawać. - sięgnąłem do torby. - *Ten sztylet...* - pomyślałem spoglądając na niego. - *On go rzucił. Napisane jest na nim "Wybawca Ciemności", a po drugiej stronie są jakieś tajemnicze znaki. Sprawdzę to.* - schowałem go.
Offline
Dotarłem do wyjścia wioski.
- *Sprawdzić czy nadal walczą nie zaszkodzi.*
Zmierzałem w stronę Suny.
Offline