Wyruszam do Kiri. Po drodze spotykam dużo ludzi, ale raczej staram się szybko dotrzeć.
Offline
Widząc bramy Kiri podszedłem do pierwszego mieszkańca i zapytałem:
- Przepraszam, wie pani może gdzie jest Satsuki? Chodzi mi o mistrzynię miecznictwa.
- Niestety, nie mam pojecia. - odpowiedziała, a ja podszedłem do kolejnej osoby i ponowiłem pytanie. Druga osoba wskazała mi drogę, poszedłem w wyznaczone miejsce. Widząc domek przyspieszyłem. Moje rozczarowanie znacznie przerosło podniecenie, gdy tylko zobaczyłem Itachiego, na którego biegnie pewna kobieta. Za nim krył się jakiś Konoszanin.
(dalsze posty w podróży Rippera)
Offline
(kontunuacja)
Wychodzimy na arenę. Ustawiam się w pozycji wyjściowej i czekam na atak przeciwnika.
Offline
(Piszę jako NPC-Satsuki)
Wyciągam samą rękojeść, formuje się ostrze.
- Nie mam czasu, więc zaatakuje pierwsza - powiedziałam i ruszyłam błyskawicznie.
Byłam bardzo szybka, pojawiłam się naprzeciwko Yoshi'ego i zaatakowałam kilkoma cięciami.
Offline
Oberwałem kilka razy powietrzem.
- *Więc tak to działa?* Ku*wa...
Podniosłem się i użyłem Rakurai Dangan. Pojawiłem się za Satsuki, zadałem jej 4 precyzyjne ciosy, po czym odskoczyłem. Upadła, a ja ściągnąłem noszone przez długie miesiące ciężarki i włączyłem pieczęć.
- Też mi się spieszy, więc załatwię Cię szybko.
Gdy tylko się podniosła, wystawiłem miecz przed siebie i użyłem Rakurai Dangan, dzięki pieczęci nawet się nie zorientowała, kiedy przeciąłem jej lewą rękę. Miała głęboką ranę.
- Ty sukinsynu! - wrzasnęła na mnie i z wielką prędkością zaatakowała.
Offline
Krwawiłam trochę. Rzuciłam się na Yoshi'ego zamachnęłam się wyprowadziłam jedno cięcie, daleko od niego, nagle pojawiło się lecące półkole z wiatru, uniknął tego, a atak sciął kilka drzew. Niestety był za wolny, wysłałam takie krzyżowe cięcie, dwa półkola ułożone w X leciały w jego stronę z ogromną prędkością. Dostał i odleciał daleko porozcinany.
Offline
- Nienawidzę takich półkoli. - Powiedziałem i popatrzyłem na swoją rękę. Podniosłem się. Wyciągnąłem drugi miecz i podniosłem pieczęć do drugiego poziomu. Z szybkością, za którą nie była w stanie nadążyć zadałem jaj kilka ciosów mieczem po czym kopnąłem ją w brzuch, poleciała na kilka metrów. Rzuciłem się na nią i zadałem kilka kolejnych ciosów. Nie obeszło się tym razem bez większych ran po obu stronach. Ja dostałem w lewą nogę, ona natomiast bardzo krwawiła z ręki i przez ostatnie kilka ciosów równeż brzuch miała rozcięty.
Offline
Gdy byłeś blisko użyłam "Huraganu" wypowiadając słowa
- Czwarta technika wiatru: Huragan. - Nagle zaczęłam kręcić się z ogromną prędkością, tworząc tornado, z którego nie dałeś rady uciec, gdyż wciągało cie. Trzymałam tornado tylko chwilę, upadłeś porozcinany, Twoje skrzydła nie pomogły, gdyż dostawałeś z każdej możliwej strony, w każde miejsce na ciele.
Upadłeś cały zakrwawiony, ja też krwawiłam coraz mocniej.
Zdjęłam naszyjnik.
- Jesteś godny tego tytułu, nie zamierzam tego przedłużać, nie chce sama zginąć, ani Ciebie zabić.
Podeszłam do Ciebie i podałam Ci naszyjnik.
- Gratuluję, nie ma sensu dłużej walczyć.
Opatrzyłam się i wróciłam do domu.
Offline
- No nie wiem... - powiedziałem do siebie, zakładając naszyjnik obok drugiego, Mistrzostwa żywiołu Raiton. Wchodzę do domku. - Itaś, w życiu bym się nie spodziewał, że Cię tu znajdę. To twój kolega? - zapytałem wskazując niedbałym gestem głowy na Rippera.
Offline